John Kenney
„Agencja złudzeń”
Liczba stron: 398
To debiut tego autora. Książka długo czekała na przeczytanie. W końcu zdecydowałam, że wreszcie po nią sięgnę. Gdy ją kupowałam, miałam ochotę przeczytać, a potem wydawało mi się, że będzie mało ciekawa. Okazała się dobrą lekturą. Główny bohater pracował w agencji reklamowej i zajmował się pisaniem scenariuszy do reklam. Miał tego dość, ale tkwił w tym. Nie miał swojej pasji, zainteresowań, które wzbudzałyby w nim radość. Szukał tego dopiero i jest tu trochę przemyśleń z tego zakresu.
Miał wyjechać na urlop, ale choroba niewidzianego od lat ojca przeszkodziła mu w tym. Wcześniej kupił bilety bez zaznaczonego miejsca, gdzie chce jechać. Zastanawiał się, gdzie chciałby polecieć i nie mógł się zdecydować. Bilety były pozostałością po niedoszłej podróży poślubnej.
Książka udowadnia, że warto mieć zainteresowania, coś, co będzie sprawiać radość. Nie można się też starać o coś, do czego nas nie chcą. Coś, co i tak będzie rozczarowaniem dla obu stron. Czasami coś takiego jest potrzebne, żeby zrozumieć, że to jednak nie było to. Nie należy uciekać od swoich zainteresowań, pasji. Trzeba robić wszystko, żeby stały się możliwe. Jeśli się nie uda, to trudno, ale nie warto poświęcać czasu na coś, co po prostu skazane jest na porażkę.
Książka jest dobrą lekturą, trochę ma za dużo stron. Warto jednak sięgnąć po to dzieło.
Chciałabym przeczytać 😊
OdpowiedzUsuń